Marian Terlecki

Dzięki nim  byliśmy wolni.

Po 13-tym grudnia 1981 udało mi się uniknąć internowania lub aresztowania.

Dosyć szybko napisałem reportaż „Cztery pierwsze dni” o początku stanu wojennego i złamanym siłą strajku Stoczni Gdańskiej, którego byłem uczestnikiem.

Tekst ten został odczytany w Radiu Wolna Europa i może to skłoniło mnie do dalszego pisania o rzeczywistości stanu wojennego. Tak powstały teksty: „Poszukiwany listem gończym” oraz „Dziennik ukrywacza”, które wraz  z pierwszym  złożyły się na całość zatytułowaną „Poszukiwany” .  Książka  ukazała się w wydawnictwie „Przedświt” w 1983 roku.

Niestety  nie posiadam jej, choć dostałem sporo egzemplarzy autorskich, ale wszystkie się rozeszły.

Oczywiście, byłem czytelnikiem książek „Przedświtu”, ale nie sądziłem , że zostanę autorem tego wydawnictwa. O tym, że  „Przedświt” jest otwarty na nowe teksty dowiedziałem się w końcu 1982 roku. Mirek Rybicki zajmujący się podziemną poligrafią w regionie gdańskim (wcześniej jako Wydawnictwo Młoda Polska), polecił  mi „Przedświt”, bo sam nie miał możliwości wydania mojej  książki. A może mu się nie podobała?

Także Krzysztof  Karasek mówił, że wydawnictwo „Przedświt” jest bardzo w porządku i poza układami. Znał Jarka Markiewicza i Wacka Holewińskiego.

Pamięć ludzka jest  zawodna, ale najprawdopodobniej przekazałem maszynopis wydawnictwu  przez Mirka Rybickiego. Ogromne było moje zdziwienie, kiedy 2-3 miesiące później dostałem zwrotną  przesyłką ze 20. egzemplarzy autorskich oraz honorarium, na które wcale nie liczyłem! A jeszcze większe, kiedy znajomi i nieznajomi, mówili  że czytali  moją książkę. Jaki był jej nakład? Pewnie większy niż dziś przeciętnej książki, skoro dosyć szeroko docierała bez reklamy i sieci księgarń. Każdemu życzę takiego niepisanego kontaktu z wydawnictwem!

W 1984 roku „Przedświt” wydał  następną moją książkę – napisany wspólnie z Antonim Pawlakiem literacki reportaż „Każdy z was jest Wałęsą” wokół  przyznania Lechowi  Pokojowej Nagrody Nobla.

Wszystko odbyło się równie szybko i profesjonalnie.

Być może zostałbym więc stałym autorem „Przedświtu”, wydawanym w wielkich nakładach i tłumaczonych na wiele języków. Ale pochłonęła mnie niezależna realizacja filmów dokumentalnych, w wyniku której zostałem w maju 1985 r. aresztowany.

Ale jeśli dziś „Przedświt”  reaktywuje się, na pewno zapukam do nich z maszynopisem.

Mówiąc zupełnie poważnie: „Przedświt” sprawił, że w stanie wojennym  poczułem się człowiekiem w pełni wolnym. Dzięki energii, pomysłowości i odwadze tych ludzi można było się komunikować nie tylko z gronem przyjaciół. Wtedy, jak i później, spotykałem zarówno entuzjastów jak iobrażonych moimi książkami. A taka nieskrępowana wymiana myśli, opinii, wrażeń jest fundamentalna dla atmosfery wolności.

Wolności, której  paradoksalnie w sferze ducha wydaje się być dzisiaj mniej niż w tamtych latach.